Dołączył: 10 Lip 2011 czyli 4683 dni temu Posty: 16 Otrzymał 1 podziękowań
Wysłany: 2011-12-19, 19:49
mi uciekła z woliery rozella królewska jakiś czas latała po sąsiednich ogrodach póżniej zaczęła nawoływać tą która została w wolierze i zaczęła się kręcić koło woliery.Złapałem ją w siatkę,zdziwiło mnie że wogóle zaczela nawoływać tą drugą żechciała do niej wrócić bo w wolierze jakoś nie przejawiają do siebie wielkiej sympati (chyba 2 samce) ale na szcęście wrócił.Przedsionek woliery musi być.
Chcesz wiedzieć jak zarobić? Chcesz być jednym z nielicznych Milionerów?
Chcesz osiągać sukcesy w szkole, pracy, w życiu prywatnym?
TAK? W takim razie to coś dla Ciebie:Złote Myśli - Twoja droga do Sukcesu!
Pomógł: 13 razy Wiek: 45 Dołączył: 02 Kwi 2008 czyli 5877 dni temu Posty: 157 Podziękowania: 2/2 Skąd: Bytów
Wysłany: 2013-05-07, 22:55
Perę dni temu podczas karmienia uciekł mi z woliery samiec modrolotki czerwonoczelnej.
Odnalazł się po sześciu dniach, wrócił cały i w dobrej formie.
Opiszę jak to się stało.
- 1 maja br. podczas karmienia uciekł mi wspomniany samiec papugi. Próbowałem go schwytać lecz poleciał wysoko na pobliskie gałęzie drzew. Po ok. 2godzinach prób złapania straciłem go z pola widzenia. Na drugi dzień rano próbowałem go szukać lecz bez skutecznie.
- 6 maja dostałem telefon od znajomego, że na stronie internetowej lokalnej gazety zamieszczone jest ogłoszenie, iż szukają właściciela papugi. Jakie było moje zdziwienie jak zobaczyłem to ogłoszenie ze zdjęciem mojego samca modrolotki. Zadzwoniłem do znalazcy.
Jednak najciekawsze jest to jak daleka trasę pokonała ta papuga. Oto zdjęcia mapy i ogłoszenia.
Pomógł: 108 razy Wiek: 50 Dołączył: 12 Sty 2008 czyli 5958 dni temu Posty: 12152 Podziękowania: 366/1351 Skąd: Nowa Wieś Lęborska
Wysłany: 2013-05-07, 23:26
amohr, no to masz jeszcze farta że ktoś się znalazł uczciwy i zamieścił ogłoszenie o znalezieniu ptaka.
Ciekawe jaka bezcenna była mina na Twojej twarzy wtedy
_________________ Jacek "wanted" Zaborowski
Mój kanał na Youtube https://www.youtube.com/c...08GuU-Yw/videos
_________________________________________
"Są dwie wspaniałe drużyny w Liverpoolu: Liverpool i rezerwy Liverpoolu." (Bill Shankly)
You`ll never walk alone.
Pomógł: 28 razy Wiek: 35 Dołączył: 07 Paź 2008 czyli 5689 dni temu Posty: 1140 Podziękowania: 89/27 Skąd: woj.świetokrzyskie
Wysłany: 2013-06-15, 20:32
u mnie nie tak dawno uciekła samica aleksandretty obroznej i latała sobie tak 2 dni,ale bałem się,że cos ja może złapac,ponieważ mieszkam blisko lasu i czasem jakies ''gady'' mogły by ją złapac,a tak poza tym ku mojemu zdziwieniu to żadne inne ptaki jak wróble czy kwiczoły jej w ogóle nie atakowały.Początkowo pierwszego dnia samica niezbyt reagowała na dzwięki samca wiec umieściłem go w ogródku w mniejszej klatce przy akacji,ponieważ zawsze po oblocie tam lądowała i od tamtej pory niemal cały czas siedziała przy samcu.Pod koniec drugiego dnia samice złapałem,chociaż muszę przyznać,że widok nawet takiej małej papugi latającej nieopodal lasu był bardzo ciekawy i aż szkoda było mi ja łapac.
Pomógł: 2 razy Dołączył: 16 Maj 2013 czyli 4007 dni temu Posty: 89 Podziękowania: 7/4 Skąd: Cz-wa
Wysłany: 2013-06-21, 10:41
Dziś wiem, że dobrze przemyślane woliery to podstawa, ja takich niestety jeszcze nie mam, za to mam niezłe doświadczenie w temacie ptasich ucieczek. Kiedyś akurat w momencie gdy wychodziłem z woliery nimf zdarzyło się jakieś silne zamieszanie (coś dużego blisko przeleciało) i w rezultacie uciekły 3 młode (jeszcze samodzielnie niezbyt jadły). Niby takie jeszcze ślamazarne a śmigały w powietrzu jak strzały. Latały przez jakiś czas jak gołębie na niezłej wysokości (tak ok. 30-40m - widok niesamowity), potem siadły na drzewach i kręciły się po okolicy, ale w zasięgu głosu rodziców do których stopniowo w miarę wygłodzenia w końcu wróciły - ostatnia po 3 dniach - i dały się złapać w siatkę. Żadne wróble itp. małe ptaszki ich nie nękały, natomiast jedna wzbudziła zainteresowanie klanu młodych sójek, myślałem już że ją zaatakują, ale skończyło się na wzajemnych "oględzinach" i agresywnym syczeniu nimfy. Innym razem wymknęła mi się młoda modrolotka, ale ta wcale się nie oddalała, tylko kręciła się ciągle po podwórku, właziła przez szczelinę do woliery bażantów, tylko złapać się nie dawała - odskakiwała tylko na tyle, żeby jej nie dosięgnąć i była niesamowicie szybka, ale po jakimś tygodniu się udało. Kiedy indziej podczas mojej nieobecności komuś z rodziny wyleciała młoda samica rozelli królewskiej i słuch po niej zaginął. Znalazła się po miesiącu w odległości prawie 6 km w linii prostej, cała, zdrowa, zdziczała niesamowicie i w bardzo dobrej kondycji. Okazało się że przez prawie cały ten miesiąc wcześnie rano i wieczorem reularnie dożywiała się w kurzym korycie u znajomych, resztę dnia i nocy spędzała prawdopodobnie w pobliskim lesie. Nie dała się złapać drapieżnikom (w tym kotu znajomych), a ja musiałem małą klatkę z samcem włożyć do dużej klatki z otwieranym dachem (zamontowałem sprężynę zatrzaskującą drzwiczki), nasypać tam słonecznika i czekać ukryty w komórce ze sznurkiem w ręce ze 2 godziny zanim się skusiła i weszła. Natomiast faliste u mnie jak się już gdzieś wymknęły to ginęły bezpowrotnie. Nigdy też do moich papug nie przyleciał żaden obcy uciekinier choć w okolicy trochę ich widziałem (raz tylko podleciała falista lutino na moment na wolierę, ale widocznie towarzystwo stadka wróbli i wolność bardziej jej odpowiadała, bo sobie poleciała).
Ostatnio zmieniony przez Garullus 2013-06-21, 10:43, w całości zmieniany 1 raz
Pomógł: 28 razy Wiek: 35 Dołączył: 07 Paź 2008 czyli 5689 dni temu Posty: 1140 Podziękowania: 89/27 Skąd: woj.świetokrzyskie
Wysłany: 2013-06-21, 10:51
U mnie jakies 2 lata temu ojcu z woliery uciekł samczyk łąkówki wspaniałej,ale zamiast latac po okolicy to chodził sobie po podwórku i ojciec złapał go w ręce
Pomogła: 25 razy Dołączyła: 04 Lut 2009 czyli 5569 dni temu Posty: 1303 Podziękowania: 177/5 Skąd: lubuskie
Wysłany: 2013-09-26, 12:13
Jakiś czas temu znajomemu młodemu człowiekowi uciekła z woliery na balkonie ara. Nieświadomy tego, że nie domknął kłódki na wolierze poszedł po nocce spać i gdy obudził się po papudze ślad zaginął. Po okresie paniki wydzwaniania do doświadczonych papuziarzy co robić opanował się i zgodnie z radami rozpoczął poszukiwania ararauny. W końcu ara to nie wróbelek i ktoś musiał ją ujrzeć. Po kilku godzinach znalazła się wystraszona siedząca na szczycie drzewa w środku lasu. Oczywiście policja, straż pożarna i inne służby , które tak chętnie pomagają przy ściąganiu z drzewa kotka z udziałem telewizji lokalnej, całkowicie na młodego człowieka się wypięły sugerując mu leczenie psychiatryczne i odstawienie trawki bądź innych psychotropów , które zażył zdaniem policjanta. Niestety zbliżała się noc a papuzie uciekinierki mają to do siebie , że nie potrafią sfrunąć na ziemię. Tak też i było w przypadku tego kilkumiesięcznego samczyka. Pomimo próśb gróźb i ulubionych zabawek przerażony przestrzenią ptak nie umiał zejść na dół po drzewie panicznie trzepiąc skrzydłami w charakterystyczny stresowy sposób. Niestety rankiem młody człowiek udał się do pracy a przy papudze została jego mama , której ptak nie znosił i panicznie się bał. To był ogromny błąd z jego strony :( Wynajęcie prywatnego wysięgnika i wjazd do środka lasu nastręczało niemałych problemów i przyniosło taki efekt, że spanikowana na widok matki i ręcznika papuga poleciała het w siną dal i słuch na wiele dni po niej zaginął. Porozwieszane ogłoszenia w okolicznych miejscowościach przez dwa tygodnie nie dały żadnego odzewu. A po dwóch tygodniach znajomy felczer badający konia na jednej z posesji w sąsiedniej miejscowości usłyszał od małych dziewczynek że brat z wiatrówki zastrzelił wielką latającą dwa dni i siadającą u nich na dachu papugę!!!! Owy felczer był jednocześnie kolegą ze szkoły właściciela papugi i tak oto dokończyły się niezapisane czyste karty dalszych losów ararauny, która nieopatrznie udała się w swoją ostateczną podróż życia skończywszy marnie od wiatrówki w rękach jedynastolatka!
W owej sprawie toczy się obecnie w prokuraturze postępowanie wyjaśniające i miejmy nadzieje karne za zabicie zwierzęcia nie stanowiącego przecież żadnego zagrożenia dla otoczenia i będącego niewątpliwie czyjąś własnością prywatną! A młody właściciel do dzisiaj nie może przeboleć swojego błędu , który drogocenny ptak i przyjaciel przypłacił życiem :(
Kilka rad w takich przypadkach:
1. szukać szukać szukać i jeszcze raz szukać
2. rozwieszać wszędzie ogłoszenia nawet małe a kolorowe papużki zwracają uwagę!
3. Po odnalezieniu płoszyć płoszyć męcząc ptaka tak aby zlatywał jak najniżej i można go było podjąć z wysokości umożliwiającej dosięgnięcie ptaka.
4. Nigdy nie wysyłać do tego osób nieznajomych, których ptak nie zna a których się często boi.
5. Nie tracić nadziei że ptak się odnajdzie :) w przypadku oswojonych ptaków zazwyczaj kończą one w rękach ludzi do których mają zaufanie i udaje się je odzyskać.
Ostatnio zmieniony przez pysia34 2013-09-26, 12:18, w całości zmieniany 1 raz
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum